wiecie, ja rozumiem że ludzie maja problemy i wogóle... ale ja mam już dosyć czytania biadolenia, rozpaczania i użalania się nad sobą... wiadomo czasem bywa fatalnie... ale co pewien czas wypada się podnieść, choć na sekundke i powiedzieć jest OK!!! między złem odnaleźć dobro...
ja tam wiem, że jest i będzie dobrze... nie powiem że nie mam problemów, każdy ma! ale co tam! na szczęście mam Marcinka i Mairess, uff...
abstrahując... ale się pomęczyłam z ostatnim rysunkiem, z półtrej godzinki zeszło, dobrze że mi do łba nie przyszło mi go kolorować! biel i czerń (i czerwień) też mają swój urok, nie??
Nio, od razu widać na tym rysunku jak sie uwielbiam dziwnie ubierać, jak to powtarza mój stary: "w robotnicze spodnie"...
i jeszcze jeden rys, bo ostatnio płodna byłam... (nie śmiać się wy zbokole, płodna w rysunki! to miałam na myśli!!) który łączy w sumie trochę 2 zajebiste rzeczy: grafitti i kulturę japońską którą wprost uwielbiam (chyba widać po rysunkach..). Taki kobiecy Ghost dog...
ciekawe co mój dentysta na takie sztuczki z zębami, hehehe (pzdr panie piotrowski!)
przydałaby mi się taka katana, jak pojedziemy z Mairess na tournee po Japonii to sobie zakupię, heh!
apropos Japonii, to coś dla Pań:) i dla Panów o nietypowych zapatrywaniach ;) YAOI!! jeśli nie wiecie co to to proszę spojrzeć na obrazek poniżej i się domyślcie... powtórzę za milionami Japonek: to taakie słodkie!!! ja wiem że tego nie lubisz Marcinku, ale ja mam nie tylko czarną ale też japońską duszę... bywa, hehehe
mam nadzieję że aż tak nikogo nie zgorszyłam, wiem że nie którzy mają trochę inne granice tolerancji, sooooorki!!!
okij, to tyle na dziś, idę porysować trochę, pomęczę ten tablecik od Marcinka...
jak to mówi pewien giarzysta: JAH!!!